środa, 23 listopada 2016

Czy za straty spalarni zapłacą solidarnie Dombrowcz z Bruskim? Umowa "partnerska" bez kar umownych.

Lokalne media donoszą, że Toruń nie dostarczy do regionalnej spalarni odpadów w Bydgoszczy tyle odpadów ile licytował. Niestety nie ma żadnych kar z tym związanych. Zostajemy z problemem sami. O zagrożeniach z tym związanych pisało wielu ludzi potrafiących przeczytać ze zrozumieniem umowę "partnerską" z gminą Toruń.

Między innymi pisałem o tym w tekście sprzed prawie 2 lat:

Warto pamiętać, że bilans energetyczny, a w konsekwencji także finansowy spalarni opera się już w obszarze dostępu do strumienia odpadów z Torunia na miękkich zapewnieniach. Co mówi umowa partnerska na ten temat? Jeżeli gmina Toruń nie będzie w stanie dostarczyć deklarowanej ilości odpadów to ...podejmie starania, żeby jakoś problem rozwiązać. Co będzie, jeśli mimo to nie zdoła się wywiązać? Tego porozumienie "partnerskie" już nie porusza. Nie ma w nim kar umownych, ani żadnej innej formy odpowiedzialności tego "partnera". Problem finansowy spaść może na barki bydgoskiej spółki za którą PORĘCZA gmina Bydgoszcz."

całość tutaj: NIE, dla sprzedaży KPEC-u.


Czy możemy mieć pretensje o takie działania do władz Torunia, gminy, która z Bydgoszczą rywalizuje na każdym możliwym polu i robi wszystko co może, żeby osłabić jej pozycję, znaczenie i finanse?

Moim zdaniem nie możemy.
Możemy mieć pretensje do władz Bydgoszczy, że w naszym imieniu zawiera takie umowy, które niczego nie gwarantują, a stanowią zagrożenie dla naszych portfeli. Kto zapłaci za ewentualne straty spalarni lub co gorsza zwrot unijnego dofinansowania? Bydgoszczanie.

W tym momencie warto przypomnieć, że umowę "partnerską" z Toruniem przygotował  i rozpoczął przygotowywać inwestycję prezydent Konstanty Dombrowicz.

Jego następca, Rafał Bruski na początku swojej pierwszej kadencji prezydenckiej zadeklarował renegocjację tej umowy, rozumiejąc, że jest niekorzystna i stanowi zagrożenie dla Bydgoszczy.
Zadeklarował i....po kilku miesiącach zaczął ją grzecznie realizować.


Trudno powiedzieć, czy był to tylko wyraz posłuszeństwa wobec partyjnej centrali swojej partii znajdującej się w Toruniu, czy jakiej inne pobudki nim kierowały. Efekt jest taki, że zostajemy z problemem. Być może uda się go jakoś rozwiązać, pozyskując odpady z innego źródła, ale nie zmienia mojej negatywnej oceny tego procesu decyzyjnego. Jakość umowy określającej strumień odpadów z Torunia jest po prostu dramatycznie niska.

Czy doczekamy się kiedyś ponoszenia finansowej odpowiedzialności urzędników za swoje decyzje o tak niskiej jakości? Czy za ewentualne straty spalarni tak ochoczo zapłacą ze swoich kieszeni solidarnie prezydenci Dombrowicz  z Bruskim?

Jak długo prezydentem Bydgoszczy będzie osoba podlegająca partyjnym centralom, tak długo będziemy zadawać sobie pytania jak można w taki sposób zarządzać miastem.


Na temat problemu ze strumieniem odpadów do spalarni pisze Sławek Bobbe w Expressie Bydgoskim: W spalarni nie ma czym palić. Toruń dostarczy do Bydgoszczy mniej śmieci niż obiecał

Niestety jakość procesu sprawowania władzy w naszym mieście jest od lat dramatycznie niska. Nie ma żadnej odpowiedzialności za poczynania prezydenta Bruskiego, który doprowadził do tego, że stadion Zawiszy zbudowany za około 100 milionów złotych stoi pusty, niszczeje i ciągle nie ma wizji jak go zagospodarować. Stadion nie jest wieczny. Trzeba go co jakiś czas modernizować, remontować. Przynajmniej kolejnych kilka lat, czyli sporą część okresu, w którym mógłby być użytkowany, będzie świecił pustkami. Kto "bogatemu" zabroni?

Budowa stadionu Zawiszy, lata 2007-2008. Koszt około 100 milionów złotych. Obecnie nie gra tam żaden zespół ligowy.



Ewentualne straty spalarni to przy tym pestka.

 Takie kolejne  pomniki swojej nieudolności stawiają sobie kolejne władze. Lekką ręką wydają setki milionów na nietrafione inwestycje, a potem nie mają skrupułów, żeby ludziom mówić , że brakuje jakiś drobnych kilkaset tysięcy na realizację różnych ciekawych przedsięwzięć. Ile razy w ciągu roku słyszymy, że miasto nie ma na coś pieniędzy? Powtarzane to jest jak mantra. Ale na pokrycie strat spalarni się znają, nieprawda?

Czy potrafi sobie ktoś wyobrazić, że prywatny podmiot inwestuje w tak ryzykowne przedsięwzięcie jak spalarnia kilkaset milionów złotych nie zapewniwszy sobie strumienia odpadów na kilkadziesiąt lat? Raczej trudno to sobie wyobrazić. Ale miasto Bydgoszcz stać na to, bo ma kilkaset tysięcy mieszkańców którzy  potulnie zapłacą ile będzie trzeba.


Bydgoszczanie to taki dziwna społeczność. Ponarzekają sobie, a potem potulnie zapłacą ile trzeba w podatkach lokalnych, cenie wody, czy mizernych inwestycjach miejskich. I wybiorą sobie nowego - starego wodza ponownie.
Tak, tak drodzy bydgoszczanie, to my jesteśmy sami sobie winni. Prezydent sam siebie nie wybiera. To my dajemy im władzę i to my ponosimy odpowiedzialność za to jakie śmierdzące problemy i długi  pozostawimy naszym dzieciom i wnukom.



czwartek, 3 listopada 2016

Opuszczone rogatki w środku miasta.

Coraz bardziej dotkliwy staje się  problem przejazdu kolejowego z zaporami na Bielawach. Ruch pociągów w tym miejscu jest bardzo duży, więc auta stoją cierpliwie czekając aż pociąg przejedzie. Problem podnosi Express Bydgoski w tekście:



Przejazd kolejowy na inwalidów utrudnia codzienne życie wielu mieszkańcom

Nie jest to nowe zjawisko. Pisałem o tym dokładnie 2 lata temu. Cały tekst dostępny jest tutaj:

Przejazd kolejowy z zaporami w środku miasta, czyli BiT City po bydgosku.


Bydgoszczanie to bardzo dziwna społeczność. Narzekają na otaczającą ich rzeczywistość, ale większość i tak wybiera ciągle tych samych ludzi do sprawowania władzy w ich imieniu. Projekt BiT City w takim kształcie ktoś przecież wymyślił i zatwierdził.
Ktoś podjął decyzję, że bezkolizyjny wiadukt zbudowany zostanie we wsi Cierpice pod Toruniem liczącej kilkaset osób, a przejazd kolejowy na Bielawach będzie wstrzymywał ruch tysięcy pojazdów dziennie. Co ciekawe wiadukt w Cierpicach zbudowano z bydgoskiej części pieniędzy  na BiT City, która zwolniła się po rezygnacji z budowy linii kolejowej od Trzcińca na lotnisko.

Od dłuższego czasu przestałem angażować się w redagowanie tego bloga. Na tą decyzję miło wpływ kilka czynników, ale jednym z nich jest całkowity brak sensu opisywania absurdów towarzyszących nam na co dzień w Bydgoszczy. Reakcji władz bynajmniej nie ma na to żadnej. Robią to co sobie wymyślą, a konsultacje są po to, żeby się odbyły. Czasami o tych absurdach napiszą nawet lokalne media, ale za chwilę ten głos zaginie w chóralnej propagandzie sukcesu.

Niedawno ogłoszono jak podzielone zostaną regionalne inwestycje kolejowe realizowane w najbliższych latach z inicjatywy samorządu województwa. Podzielone, to słowo trochę na wyrost, bo realizowane mają być te nie związane z Bydgoszczą. Te bydgoskie, jak linia 209 na odcinku fordońskim czy linia 356 z Błonia do Szubina i Kcyni nie mają zapewnionego finansowania. Nie są również w żaden sposób przygotowane.



Osoby zainteresowane sprawami transportu serdecznie zachęcam do odtworzenia tego materiału:

O 800 milionach PLN na transport w kuj-pomie w Samorządnych TVB

W programie Samorządni w TVB radni Sejmiku Województwa Roman Jasiakiewicz i Andrzej Walkowiak przedstawili widzom przykrą prawdę, że remont linii 356 nie ma żadnych "fiszek", żadnej dokumentacji projektowej. Jest jedynie taką  maskownicą, żeby władze  województwa mogły w ogóle przerywaną kreską wrysować na mapkę coś na zachód od Bydgoszczy. A że tego się nie wykona, to już przecież nie jest problem tych władz.

To jest żenujące. Człowiek , który teoretycznie powinien rozumieć potrzeby Bydgoszczy, Zbigniew Ostrowski nie widzi nic dziwnego, że samorządom zachodniej części regionu proponuje się wizję rewitalizacji linii kolejowych razem z propozycją dopłacania przez gminy do przewozów realizowanych w tej części regionu, podczas gdy żadna z gmin we wschodniej części regionu nie dopłaca do przewozów kolejowych ani złotówki. A rentownej linii kolejowej w regionie nie ma ani jednej. Do każdej się dopłaca, z tą różnicą, że dopłaca budżet województwa. Z pewnością skutecznie w ten sposób wybito z głowy wielu samorządowcom z zachodniej części regionu marzenia o przywróceniu szybkich i bezpiecznych połączeń kolejowych z Bydgoszczą. Wielu z nich reprezentuje zapewne zbyt niski poziom intelektualny, żeby zadać marszałkowi pytanie dlaczego jedne gminy mają dopłacać do przewozów kolejowych, a inne, niby w tym samym regionie, nie muszą.


Jak się wybije samorządowcom z głowy koleje, to jest dużo prościej, bo można z czystym sumieniem powiedzieć, że gminy nie chcą kolei. To jest prawdziwa szopka.

A problem zablokowanych korkami dojazdów do Bydgoszczy z każdym rokiem staje się coraz bardziej palący. W Bydgoszczy brakuje już ludzi do pracy w wielu branżach. Władze zamiast chwalić się niskim bezrobociem powinny dostrzec i starać się rozwiązać problem słabego skomunikowania Bydgoszczy z jej najbliższym otoczeniem.

Szybkie koleje łączące tereny aglomeracji bydgoskiej z Bydgoszczą, któremu to projektowi poświęciłem na tym blogu trochę miejsca swego czasu, są szansą na pozyskanie przez bydgoskie firmy kolejnych tysięcy pracowników z terenów podmiejskich. Bez tych pracowników dynamika przemysłowej i biznesowej Bydgoszczy wkrótce przygaśnie. Nad poprawą skomunikowania z terenami podmiejskimi trzeba było zacząć pracować przed wielu laty, ale tą szansę ciągle zaprzepaszczamy. Główne drogowe arterie wylotowe są zablokowane w godzinach szczytu, a oferta kolei jest ciągle zbyt mało atrakcyjna.

Wylot na Brzozę, Przyłęki czy Inowrocław blokuje przeciążony odcinek drogi DK25 od Stryszka do Brzozy. Nie jest tam realizowana żadna inwestycja zwiększająca przepustowość.

Wylot na Murowaniec, Szubin zablokowany jest w Białych Błotach. Drogi wojewódzkiej  "niedasię" poszerzyć. Żeby dojechać  do trasy S5 trzeba będzie odstać w korku. Nie ma perspektyw na poprawę przepustowości.

Wylot w kierunku Łochowa zablokowany przez wąską ulicę Nakielską. Projekt jej poszerzenia miał być realizowany kilka lat temu, ale zrezygnowano z niego, tak samo jak z przedłużenia linii tramwajowej na Zachód do Plażowej wraz z przebudową wiaduktu.

Przygotowywana jest rozbudowa Grunwaldzkiej do węzła S5, ale już dalej S10 nie pojedziemy, bo nie ma na rozbudowę tej drogi zielonego światła. Inne aglomeracje takie wylotówki po 20, 30, 50 kilometrów od rogatek miasta zbudowały już dawno temu. Teraz nie ma takiego programu krajowego, bo już mało kto jest nim zainteresowany w innych dużych ośrodkach TOP10 w Polsce.


Można by na temat słabości naszego systemu transportowego napisać wiele tekstów, ale efekt będzie dokładnie taki sam. Zerowy.
Władze naszego miasta nie potrafią zdiagnozować jego problemów rozwojowych i im przeciwdziałać. We wspomnianym programie "Samorządni" redaktor Radajewski pytał, słusznie zresztą, gdzie są jakieś dokumenty pokazujące korzyści z rewitalizacji linii kolejowej 356. Ale ich nie ma. Propozycja opracowania studiu dla SKM-ki została przez prezydenta Bruskiego  i Radę miasta w zimie 2 lata temu odrzucona. Próbowano wmawiać opinii publicznej, że takie opracowanie przygotują władze samorządowe województwa, ale one nie są władzami województwa tylko wschodniej części województwa. W takim województwie jak obecny kuj-pom takie opracowanie nigdy nie powstanie, bo poprawa skomunikowania Bydgoszczy z zachodnią częścią aglomeracji ma być blokowana jak długo się da. To jest decyzja polityczna, ale nie logiczna.

"Podział" kasy na regionalne inwestycje kolejowe w kuj-pomie pokazuje, że to województwo nie ma racji bytu w obecnym kształcie. Gdyby istniało województwo bydgoskie nikt by nam nie wmawiał, że za wszystkie nasze wojewódzkie pieniądze warto rewitalizować linię Toruń - Lipno, czy Toruń - Chełmża. Toruń inwestowałby za pieniądze swojego regionu w poprawę skomunikowania ze swoim otoczeniem, a Bydgoszcz i jej otoczenie decydowałoby jakie inwestycje kolejowe przeprowadzić na liniach województw Bydgoskiego. Obecnie nie zrewitalizujemy za regionalne pieniądze żadnej linii na terenie funkcjonalnie powiązanym z Bydgoszczą. Żadnej.

Ludzie, którzy podejmują takie decyzje śmieją Wam się w twarz, bydgoszczanie. Miłego stania w korkach.

środa, 5 października 2016

Jest szansa na remont chodników na ulicy Mazowieckiej

O fatalnym stanie bydgoskich chodników w Śródmieściu Bydgoszczy można by dużo pisać. Przed dwoma laty na bazie jednego spaceru stworzyłem galerię zdjęć zdewastowanych chodników, których stan grozi połamaniem nóg.

Pomorska pomiędzy Cieszkowskiego a Mazowiecką


Bydgoskie chodniki wołają o kompleksową rewitalizację Śródmieścia.

Teraz nadarza się okazja żeby jeden z tych chodników wyremontować. Właśnie odbywa się głosowanie na inwestycje, które mają zostać zrealizowane w ramach tzw. "budżetu obywatelskiego"

Jedno z proponowanych zadań polegać ma na remoncie chodników ul. Mazowieckiej oraz uporządkowanie opuszczonej kamienicy w okolicy przystanku autobusowego:



Czytając propozycje zgłaszane przez mieszkańców w ramach budżetu obywatelskiego widzę sporo ciekawych pomysłów, jednak w moim odczuciu równe chodniki uważam za podstawowy czynnik umożliwiający poruszanie się mieszkańcom i osobom przyjeżdżającym autobusami do Śródmieścia. Prosty chodnik, to jest taka pierwsza oznaka cywilizowanego życia. Proste chodniki zachęcają do przemieszczania się pieszo, zatem do zdrowego trybu życia, zachęcają do korzystania z komunikacji zbiorowej.
Proste chodniki to pierwszy, niezbędny czynnik rewitalizacji Śródmieścia. Mam nadzieję, że ta inicjatywa zyska wsparcie mieszkańców i osób przyjeżdżających do Śródmieścia, korzystających z chodników Mazowieckiej i przystanków.

Można odnieść wrażenie, że ten konkurs jest jedyną szansą na pojawienie się prostych chodników na Mazowieckiej. Polityka zarządu dróg miejskich w zakresie rewitalizacji chodników w tej strefie nie jest przejrzysta i transparentna.

Od 4 lat pytam o plany miasta w sprawie chodnika.

4 lata temu, w listopadzie 2012 roku zwracałem się do zarządcy chodnika, ZDMiKP z pytaniem czy i  kiedy planowane są remonty chodników ul. Mazowieckiej (południowa strona w fatalnym stanie) i Pomorskiej (wschodnia strona - odcinek pomiędzy Cieszkowskiego a Mazowiecką).



Z odpowiedzi uzyskanej drogą mailową od pani Katarzyny Walczak z ZDMiKP wynikało, że to zadanie nie posiada realnego terminu wykonania. Co ciekawe, w piśmie wspomniano, że wyremontowano chodniki przy Pomorskiej 34 i 35. Nie posiadam niestety dokumentacji zdjęciowej tego fragmentu chodnika przed remontem, ale jego stan był o niebo lepszy niż stan wspomnianych chodników Mazowieckiej i Pomorskiej, na odcinku pomiędzy Cieszkowskiego a Mazowiecką.



Mazowiecka fragment południowego chodnika




Zdjęcia powyżej pokazują fatalny stan tych chodników, na których dodatkowo dopuszczone zostało parkowanie samochodów zajmujących sporą część chodnika. Żeby bardziej utrudnić życie pieszym posadzono drzewa. Przy normalnym, szerokim chodniku byłyby ozdobą, ale obecnie dodatkowo utrudniają poruszanie się. W praktyce osoby z wózkiem, lub na wózku mają poważne problemy z przemieszczaniem się tymi chodnikami. Często widzę starsze osoby idące z obawy o swoje zdrowie po jezdni przeznaczonej dla samochodów, która jest tu w dobrym stanie.

Taki stan chodników w Śródmieściu nie jest do zaakceptowania. W obszarze Śródmieścia realizowanych było kilka remontów chodników i wszystkie one były w lepszym stanie niż pokazane wyżej fragmenty Mazowieckiej i Pomorskiej. Nie wiem kto decyduje o kolejności remontów chodników w naszym mieście, ale w mojej ocenie te decyzje nie są często racjonalne.

Rok 2013 - chodniki w czołówce harmonogramu remontów.


Z korespondencji z ZDMiKP ze stycznia 2013 (podpisany pan Jacek Piotrowski) wynika, że wspomniane chodniki znajdują się na czołowym miejscu w harmonogramie remontów.


Jeżeli w 2013 roku te chodniki znajdowały się na czołowym miejscu w harmonogramie remontów, to znaczy, że ciągle są spychane niżej na liście, albo że tych remontów miasto wykonuje w praktyce znikomą ilość. Być może Mazowiecka i Pomorska ma tego pecha, że nie mieszka tu żaden urzędnik, który bałby się, że połamią sobie tutaj nogi on albo jego bliscy. Minęły 4 lata od czasu, gdy usiłowałem dowiedzieć się na kiedy planowane są remonty tych chodników i do dzisiaj nie wiem.

Brak odpowiedzi przez 3,5 roku. Harmonogramu nie ma?


2 stycznia 2013 roku zadałem ZDMiKP drogą mailową pytanie o harmonogram remontów chodników, ale do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi (ponad 3,5 roku). Być może jest on ściśle tajny, mimo że sprawa dotyczy naszych publicznych pieniędzy, albo po prostu taki harmonogram nie istnieje, a każda inwestycja jest przepychana przez ludzi posiadających lepsze znajomości.
Nie otrzymałem też satysfakcjonującej odpowiedzi z ZDMiKP jakie są kryteria wyboru chodników do  remontu.



Trudno mi jest zrozumieć jak władze miasto mogą akceptować taki stan rzeczy i uzależniają inwestycje od głosowania w ramach skromnego budżetu obywatelskiego. Potrzeby są rzecz jasna o wiele większe niż zakładany budżet obywatelski a szanse na niezbędne inwestycje znikome.


Ale skoro taka szansa istnieje to trzymam kciuki, za to że może ktoś jeszcze zagłosuje na remont chodników ul. Mazowieckiej. Niestety nie mieszka tutaj zbyt wiele osób. Zdecydowanie więcej osób  korzysta zapewne z przystanku autobusowego na Mazowieckiej i chodników w tej ruchliwej okolicy. Ale te osoby jeżeli nawet wezmą udział  w głosowaniu na budżet obywatelski, to szybciej pomyślą o zbudowaniu czegoś na osiedlach, koło ich domów. I trudno się dziwić.

Nie mam wielkich nadziei, że te chodniki zostaną w najbliższym czasie wyremontowane. Pewnie napiszę w tej sprawie kolejne pismo do ZDMiKP po następnych wyborach samorządowych w 2018 roku. Być może nowy prezydent miasta nie będzie tolerował takich wertepów w Śródmieściu.

Rozumiem, że potrzeby są znacznie większe niż przeznaczone na to pieniądze w budżecie, ale uważam ,że polityka miasta w tym zakresie powinna być transparentna i czytelna. Jeżeli decyzje o kolejności remontów są logiczne i obiektywne, to na pewno bez problemu same się obronią. Wielu mieszkańców dopomina się także o informacje na temat planowanych terminów utwardzania dróg w okolicach ich domów. Chcieli by poznać prawdę, nawet trudną prawdę, że będą musieli ileś lat czekać. Dzisiaj w Bydgoszczy ta wiedza uznawana jest najwyraźniej za wiedzę tajemną, zarezerwowaną dla wąskiego grona "znajomych królika".

Jeżeli ktoś Was chciałby wesprzeć projekt rewitalizacji chodników na Mazowieckiej to serdecznie zapraszam do wypełnienia ankiety znajdującej się pod tym linkiem.

Głosowanie - Budżet Obywatelski 2017

Wystarczy podanie Imienia, Nazwiska i numeru PESEL oraz wskazanie  inwestycji. 
Z góry dziękuję.


niedziela, 10 lipca 2016

Romet, Eltra, Modus, Befana, Sklejka i wiele inych bydgoskich, zniszczonych marek. Teraz niszczona jest kolejna z bydgoskich marek - Zawisza.

Odbudowa Zawiszy degradowanego do B-Klasy wlaśnie się zaczyna.

 

Tak  zatytułowałem tekst na blogu zawisza1946.pl, w którym szerzej opisuję moje subiektywne refleksje związane z degradacją Zawiszy do 8 lig, czyli B-klasy.

Być może sprawa Zawiszy interesuje Ciebie niewiele, ale warto spojrzeć na tą sprawę z nieco innej perspektywy.  

Zawisza jest jedną z nielicznych rozpoznawalnych w kraju marek bydgoskich. 


Sposób, w jaki została potraktowana przez władze miasta daje do myślenia. Często mamy tendencje do szukania na zewnątrz przyczyn niepowodzeń czy niedostatków Bydgoszczy. Na tym blogu sam opisywałem ich sporo. Być może jednak kluczem do takiego, a nie innego traktowania naszego miasta na krajowej arenie jest po prostu brak czy niedostatek prawdziwych elit. Ten wątek poruszam w cytowanym wyżej tekście, ale tutaj chciałbym mu się bardziej uważnie przyjrzeć.


Dlaczego sprawa Zawiszy tak mnie nurtuje? W 2009 roku byłym członkiem Zarządu Stowarzyszenia Piłkarskiego "Zawisza", a było to w okresie,  w którym zapadały kluczowe decyzje mające mieć ogromny wpływ na dalsze losy Zawiszy. Czuję się za te decyzję współodpowiedzialny.

W tym czasie zespół Zawiszy prowadzony od 2003 roku przez SP Zawisza awansował już do II ligi zachodniej i zdołał się w niej utrzymać. Formuła stowarzyszenia zdawała się mieć pewne ograniczenia, a miasto Bydgoszcz swoje zaangażowanie finansowe warunkowało utworzeniem sportowej spółki akcyjnej i przejęciem większościowej ilości akcji tej spółki wraz z całą odpowiedzialnością za dalsze losy klubu. Wiele osób w stowarzyszeniu miało wątpliwości, czy można zaufać urzędnikom miejskim, którzy nie są przecież i nie muszą być pasjonatami piłki nożnej. Ja też miałem wątpliwości. Jednak opowiadałem się za scenariuszem przekazania klubu miastu Bydgoszcz.

W tym czasie miałem bardzo dużą wiarę w siłę tego miasta. Wiedzieliśmy, że w Bydgoszczy, po wielu latach braku dobrej piłki, jest ogromny głód futbolu na wysokim poziomie. Mieliśmy nadzieję i zapewnienie władz miasta, że zostaną zwiększone środki finansowe przeznaczone na zespół piłkarski w celu stworzenia warunków do awansu do I ligi, a potem Ekstraklasy.

Zaufaliśmy Bydgoszczy i okazało się to ogromnym błędem, który będzie kosztował nas wszystkich kilka lat życia bez piłki na ligowym poziomie.


Obawy mieszały się z nadziejami. Wygrała opcja zaufania miastu Bydgoszcz  i powierzenia mu zespołu Zawiszy odbudowanego z takim trudem. Nawiasem mówiąc, warto podkreślić z dumą, że zespół przekazany miejskiej spółce, stworzony za pieniądze społeczników i drobnych lokalnych sponsorów, który utrzymał się w 2009 roku w II lidze był prawie w całości oparty na wychowankach i zawodnikach z regionu. Od tej pory nikomu nie udało w naszym regionie stworzyć zespołu na podobnym poziomie w takim stopniu opartym na graczach związanych z regionem.

Ale nie będę tutaj rozwijał wątku sportowego (zainteresowanych odsyłam tutaj). Skupmy się na Bydgoszczy, bo to jest temat tego bloga.

II ligowy Zawisza Bydgoszcz w 2009 roku stał się pewnego rodzaju darem dla miasta Bydgoszczy od społeczników i pasjonatów działających w ramach SP Zawisza. W najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że miasto może tak potraktować Zawiszę jak to obecnie ma miejsce.

Jak pewnie wiecie zespoły dzieciaków trenujących w SP Zawisza zostały już wiele miesięcy temu usunięte z miejskich obiektów Zawiszy przy Gdańskiej. Trenują na orlikach wynajmowanych od kogo się da. Prezydent Rafał Bruski, nadal nie chce widzieć dzieci z SP Zawisza na obiektach Zawiszy, mimo że Radosław Osuch, który tego żądał od prezydenta, wystawił go do wiatru i nie ma go już dawno w Bydgoszczy.

Prezydent Bydgoszcz niedawno użył sformułowania, że SP Zawisza nie jest dla niego wiarygodnym partnerem do rozmów czy prowadzenia zespołu w IV lidze. Nie wiem dlaczego prezydent Bydgoszczy tak twierdzi, skoro SP Zawisza z powodzeniem prowadziło zespół w IV lidze i zdołało doprowadzić go bez długów, co nie jest wcale takie proste, do II ligi zachodniej. SP Zawisza jak pisałem wyżej stworzyło za relatywnie niewielkie pieniądze II ligowy zespół oparty na wychowankach z regionu, którzy utożsamiali się z klubem i miastem Bydgoszczą.


W tym miejscu można by zadać pytanie czy godnym zaufania partnerem okazało się miasto Bydgoszcz , które przejęło od SP Zawisza zespół w II lidze i nie potrafiło zabezpieczyć trwałości tego projektu po sprzedaży miejskich akcji spółki.

Prezydent Bydgoszcz wydaje się być zadowolony, z tego faktu, że Zawisza awansował na 2 lata do Ekstraklasy i wydaje się nie widzieć problemu w tym, że obecnie wystąpi w 8 lidze. Publicznie mówi, że uznaje cel za osiągnięty. To trochę tak jak gdyby pojechać na 2 tygodnie na wczasy pomieszkać w super willi, a po powrocie wylądować pod mostem i udawać zadowolonego.

W przypadku klubu sportowego i sportowej marki jaką jest Zawisza istotna jest jednak stabilizacja, ciągłość szkolenia. Ta piramida została właśnie zburzona, bo od nowego sezonu MUKS (czyli międzyszkolny uczniowski klub sportowy tworzony na Gdańskiej) nie ma zamiaru prowadzić zespołu seniorów.

Rozpoznawalna bydgoska  marka jaką jest Zawisza ma zostać zdegradowana do ósmej ligi (B-klasy), gdzie poprowadzi ją SP Zawisza Bydgoszcz.

Przekazując tą markę władzom Bydgoszczy, przekazywaliśmy ją innym ludziom. Prezydentem był wtedy jeszcze Konstanty Dombrowicz. Miasto wydawało się jednak poważnym partnerem i gwarantem stabilizacji. Prawnicy czytali tygodniami Statut i dokumenty spółki. Podobne wrażenie władze miasta usiłowały sprawiać w okresie sprzedaży akcji spółki Radosławowi Osuchowi, żeby stworzyć wrażenie dbałości o interesy miasta.
To wszystko okazało się jednak obecnie jedną wielką farsą, ponieważ prezydent Bydgoszcz , Rafał Bruski nie podejmuje żadnych działań w celu uratowania dla Zawiszy chociaż IV ligi, a co gorsza utrudnia jak tylko potrafi sprawę blokując dostęp zespołu Zawiszy Bydgoszcz do stadionu Zawiszy Bydgoszcz.


Muszę przyznać, że cała ta sytuacja bardzo mocno podważyła moją sympatię, którą żywiłem przez wiele lat do Bydgoszczy nie szczędząc czasu i wysiłku na angażowanie się w sprawy miasta. I nie chodzi tutaj tylko o jednego prezydenta Bydgoszczy, które zaczął aktywnie działać na rzecz zniszczenia jednej z ważnych bydgoskich marek.

Zadziwia mnie bierność elit tego miasta, które przyglądają się jak na wiele lat upada najważniejsza piłkarska marka w mieście, klub, który kilkadziesiąt lat w swojej historii spędził grając w centralnych ligach. Taka sytuacja wydaje się niewyobrażalna w Poznaniu, w Szczecinie, gdzie po upadku Pogoni miasto wspierało proces odbudowy swojego najlepszego klubu od IV ligi, czy w dowolnym innym dużym mieście.

Elity każdego dużego miasta w Polsce wiedzą, że piłka jest najbardziej medialną dyscypliną sportu i trzeba ją po prostu mieć na wysokim poziomie, żeby odróżniać się także w tym aspekcie od miasteczek czy wiosek. I te elity nigdy nie dopuszczą do utraty na wiele lat piłki nożnej na poziomie. Bo to oznacza także pewną degradację miasta. Wszystkie miasta mają większe lub mniejsze problemy z grupami kibicowskimi, które przy tych wielkich klubach funkcjonują, ale nauczyły się radzić sobie z tymi problemami. W żadnym inny dużym mieście nie dopuszczono by do takiego scenariusza, że klub z 70 letnią tradycją zaczynałby od 8 ligi.

Zadziwia mnie postawa naszych lokalnych mediów, które również nie potrafią czy też nie chcą zabrać głosu w tej sprawie i wesprzeć procesu ratowania chociaż IV ligi na Zawiszy, żeby skrócić o 3 lata czas potrzebny na powrót do grania w poważną piłkę na miarę potencjału miasta z ósmą populacją w Polsce. Przecież media także żyją z dużych wydarzeń sportowych, a takich po prostu razem z Zawiszą ubędzie.


Nie widać jakiś skutecznych działań Rady Miasta Bydgoszczy w tej sprawie. Wystosowała ona apel do prezydenta, ale na tym się skończyło. Wszyscy bezczynnie przyglądają się upadkowi tej bydgoskiej marki.

Niektórzy nieśmiało starają się uświadomić prezydentowi, że popełnia błąd, ale dominuje bierność.
Jeżeli my w Bydgoszczy nie mamy elit, które potrafiły by skutecznie bronić bydgoskie marki przez destrukcją w wykonaniu własnego prezydenta, to jak można skutecznie walczyć o interesy miasta na zewnątrz, tam gdzie one ścierają się z realnymi interesami innych miast, czy regionów? Czy w takim momencie może dziwić, że w trudnych momentach transformacji traciliśmy jedną markę po drugiej. To elity miasta mogą, a wręcz muszą znajdować pomysł na optymalne rozwiązania. Jeżeli nie znajdują, albo mają wszystko w d....pompie, to efektem jest miasto bez wyrazu, bez własnych, rozpoznawalnych marek, bez pieniędzy, bez wpływów i tak to błędne kółko się zamyka.

Z obecnej sytuacji Zawiszy Bydgoszcz wynika jedna lekcja:

Można zakładać, że władze Bydgoszczy potrafią podejmować dowolnie absurdalne decyzje, a i tak reakcja opinii publicznej na taki fakt będzie niemrawa. To jest objaw poważnej choroby tego miasta.


To miasto mnie przeraża. Dzisiaj żałuję, że zdecydowaliśmy się przekazać Zawiszę władzom miasta Bydgoszczy, żałuję też swojego zaangażowania w sprawy Bydgoszczy przez okres kilku lat. To miasto rękoma swojego własnego prezydenta zniszczyło marzenia setek dzieci trenujących w Zawiszy. Zniszczyło na wiele lat nasze (kibiców) marzenia o silnym, stabilnym zespole piłkarskim grającym na Zawiszy.

Wierzę, że uda nam się kiedyś przywrócić Zawiszy blask, ale chyba trudno mi będzie zmienić zdanie na temat Bydgoszczy. Zawisza w najtrudniejszym momencie swojej historii nie znalazł w żadnej instytucji w Bydgoszczy wsparcia. To jest żenujące.

Nic nie mogę poradzić na to, że Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza, do którego od wielu lat należę, prezydentowi Bydgoszczy kojarzy się z "kibolstem", które postanowił zwalczać wylewając przysłowiowe dziecko ( tym przypadku ligową piłkę) z kąpielą.
Nic nie mogę poradzić na to, że prezydent za pomocą odpowiedzialności zbiorowej postanowił karać całą społeczność piłkarskich kibiców Zawiszy, którzy w 90% nie są niczemu winni.

O sensowności stosowania odpowiedzialności zbiorowej będzie niedługo kolejny tekst. Ten problem może dotyczyć niedługo wszystkich bydgoszczan, nie tylko populacji kibiców, których ukarano za rozróby jakiejś garstki.

Na szczęście jest spora grupa ludzi, którzy mają zamiar nie dopuścić do likwidacji tej marki i już pracują nad organizacją klubu w B-klasie. Załatwiani są już trenerzy, sparingpartnerzy, zawodnicy. Są już zakontraktowane stroje na nowy sezon.




 Szkoda, że ta społeczna inicjatywa, o którą słyszy się tyle apeli spotyka się z wrogim nastawieniem władz miasta, które wolą, żeby stadion stał pusty, zamiast służyć bydgoszczanom.

niedziela, 26 czerwca 2016

Piłkarskie szaleństwo w Polsce, a prezydent Bydgoszczy degraduje swoimi działaniami Zawiszę Bydgoszcz o 7 lig w dół.

Polskę po awansie piłkarzy do ćwierćfinału Mistrzostw Europy ogarnia coraz większe futbolowe szaleństwo. Całe pokolenia czekały na tak dobre występy naszych na poważnej imprezie. Ja załapałem się na Hiszpanię w 1982-gim, ale byłem wtedy tak mały, że niewiele z tego pamiętam.

Dzisiaj piłka święci w Polsce swoje święto, a  tymczasem prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski likwiduje najbardziej utytułowany klub piłkarski  w Bydgoszczy. Piłkarska ikona Bydgoszczy, Zawisza - zagra prawdopodobnie w VIII lidze. Nie zostaliśmy zdegradowani w sportowej walce. To nie przeciwnicy okazali się za trudni do pokonania.

Klub degradowany jest tak nisko decyzją  człowieka, który teoretycznie powinien zrobić wszystko, by jedną z cennych bydgoskich marek uchronić od spadku o 7 poziomów rozgrywkowych w dół.
To jest nie do pomyślenia. Decyzje tego człowieka będą rozliczone przez kolejne pokolenia. Nikt za 20, 30 lat nie będzie pamiętał prezydenta Bydgoszczy - Rafała Bruskiego, który wybudował lodowisko bez trybun, czy most bez chodnika. Nikt nie będzie pamiętał prezydenta, który wybudował na Błoniu windy na peron, który nie istnieje. Takie rzeczy się zapomina.

Ale akurat historia Zawiszy jest pielęgnowana i taki fakt, jak degradacja Zawiszy do 8 ligi będzie pamiętany bardzo długo, a Rafał Bruski w tej historii będzie wymieniany jako grabarz Zawiszy. Zawisza Bydgoszcz zostanie odbudowany , nawet gdyby miał zaczynać od 15 ligi (gdyby taka była), bo istnieje bardzo duża grupa pasjonatów, którzy to po prostu zrobią.
Z IV ligi podnieśliby klub jednak w znacznie krótszym czasie. To jest różnica. Czas. Ilość zmarnowanych lat.Kilka dodatkowych pokoleń młodzieży, która nie będzie miała co ze sobą zrobić w Bydgoszczy i  wieku kilkunastu lat będzie opuszczała Bydgoszcz, wyjeżdżając do miast z piłkarskimi ambicjami jak Poznań, Gdańsk, Szczecin, Warszawa, może Łódź. Bydgoszcz będzie pozostawała przez wiele lat jako miasto bez piłkarskich perspektyw.

Poprzedni prezydent Bydgoszcz również działał przez długi czas na niekorzyść Zawiszy. Sprowadził do Bydgoszczy klub z Włocławka, który okazał się dla miasta ogromnym korupcyjnym wstydem. W czasie jego prezydentury również padały pomysły usunięcia SP Zawisza z obiektów miejskich, jednak nigdy nie doszło do takich poważnych rzeczy jak degradacja Zawiszy do 8 ligi, a Zawisza grał na Gdańskiej.

Poprzedni prezydent potrafił mimo osobistej niechęci do piłki wczuć się w oczekiwania społeczności bydgoszczan i ostatecznie stworzył (początkowo) miejską spółkę na bazie drużyn Zawiszy. Swoim działaniem na niekorzyść Zawiszy niewątpliwie pobudzał jednak pewne grupy bydgoszczan do większej aktywności społecznej skierowanej przeciwko sobie. Dzisiaj patrząc z perspektywy obecnego losu bydgoskiej piłki Dombrowicz wydaje się paradoksalnie miłym wspomnieniem, chociaż daleko mu było do tego wsparcia jakim cieszy się piłka nożna w innych miejskich ośrodkach, które takiej pomocy potrzebują.

To co wyprawia prezydent Rafał Bruski przechodzi po prostu ludzkie pojęcie. Taki fakt jak degradacja Zawiszy do 8 ligi i wyrzucenie  klubu z miejskich obiektów jest z kategorii tych niewybaczalnych. Bruski przekroczył granicę, której przekraczać nie powinien.

Jestem zdania, że w ten sposób zmobilizuje przeciwko sobie ogromny elektorat negatywny. Myślę, że bydgoszczanie mu tego nie wybaczą. Platforma Obywatelska nie będzie miała w tym mieście łatwo.
Bydgoszcz. To jest trudne miasto. Dla PO będzie teraz trudne do kwadratu. Wielu ludzi, którzy zachowywali się do tej pory biernie, zostanie pobudzona do aktywności. Zawisza Bydgoszcz, to nie jest klub, który można tak sobie lekką ręką zdegradować do 8 ligi.

Nie jest to uczciwe.

Warto przypomnieć, że SP Zawisza przekazał miastu drużynę w II lidze zachodniej, a dostaje w ósmej. Nie ma zgody prezydenta na grę IV-ligowych rezerw Zawiszy na stadionie na Gdańskiej. W to miejsce stworzony ma zostać jakiś MUKS bez historii i tradycji, bo spółce WKS Zawisza nie chce się nawet poprowadzić IV ligowych rezerw.

To jest skandal. Z tego co pamiętam, to status spółki uniemożliwiał zmianę poziomu ligowego w sposób inny niż sportowy awans lub spadek bez zgody wszystkich udziałowców spółki. Czyżby się zmienił?

W tej sytuacji nie spełnienie procedur wynikających z wymogów procesu licencyjnego jest złamaniem statutu spółki, bo nie powinna być ona awansowana ani degradowana przez zaniedbanie zarządu.

Jeżeli spółka WKS Zawisza nie otrzymała licencji na grę w ligach centralnych to powinna wystartować w najwyższej możliwej lidze regionalnej. Jeżeli władze spółki WKS Zawisza nie zgłaszają zespołu do rozgrywek IV ligi , to ponownie łamią statut. bo ich statutowym obowiązkiem jest organizacja grania w piłkę. Na grę w tej lidze nie potrzeba wielkich pieniędzy. Potrzeba po prostu chęci.
Być może władze tej spółki poniosą odpowiedzialność za działanie na jej niekorzyść. Mam nadzieję, że prezydent Rafał Bruski poniesie polityczną odpowiedzialność, za doprowadzenie do największego upadku klubu w jego 70- letniej historii.


czwartek, 5 maja 2016

Jak daleko da się zajechać bez lokomotywy? Ustawa "metropolitalna" do kosza?

Jak donoszą media "Rząd nie chce naszej metropolii".


Nie chce większości metropolii w Polsce. Przychyla się do wizji metropolii na Śląsku, gdzie oddolne procesy integracji samorządów są niewątpliwie najdalej posunięte.


Tymczasem niedawno portal forsal.pl zamieścił ciekawy artykuł, w którym cytuje tekst dotykający roli dużych ośrodków miejskich w kreowaniu wzrostu gospodarczego zamieszczony na Quartz

"Megacities, not nations, are the world’s dominant, enduring social structures"




Autor publikacji Christopher Chase-Dunn, socjolog, pasjonat teorii systemów, zwraca uwagę na fakt, że to właśnie wielkie miasta często stanowią bardzo stabilne struktury , przewyższające swoją żywotnością państwa czy narody. Trudno nie przyznać mu racji. Nawet na terytorium naszego kraju można bez problemu znaleźć wiele przykładów miast, które na przestrzeni dziejów przechodziły we władanie różnych mocarstw, przyglądały się wielokrotnie zmianom systemów politycznych, ale niewzruszenie trwały będąc stabilnymi ośrodkami wzrostu gospodarczego. Kiedyś zmiany nie były tak intensywne jak obecnie, w dobie szybkiego przepływu informacji. Inkubatory przedsiębiorczości nazywały się cechami rzemieślniczymi, a wiedza, choć przepływała wolniej niż obecnie przez szerokopasmowe łącza internetowe, ale przepływała, kumulując się w uniwersytetach usytuowanych, jakże by inaczej, w największych, najbardziej stabilnych ośrodkach miejskich.  Tak jest do dzisiaj i tak będzie nadal.



Bydgoszcz bardzo długo czekała na osiągnięcie statutu miasta akademickiego. Przez większą część swojej historii była dość "gorącym" miastem przygranicznym, relatywnie często niszczonym lub plądrowanym podczas działań wojennych. Jej położenie nie sprzyjało stabilnemu wzrostowi gospodarczemu i procesom kumulowania  wiedzy, czy kapitału. Obecnie sytuacja naszego miasta jest stabilna. Nawet niekorzystne dla Bydgoszczy działania kolejnych polskich rządów podejmowane na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat nie są już w stanie powstrzymać rozwoju naszego miasta. Mogą oczywiście ten rozwój spowolnić, jednak traktowana po macoszemu Bydgoszcz i tak jest najlepszym rynkiem pracy w tej części kraju, z najniższym bezrobociem. Duże zaplecze kadr inżynierskich powoduje, że firmy decydujące się na inwestycje nad Brdą i te rodzime przedsiębiorstwa działające  w obszarze wielu technologii rozwijają się poprawnie, a często dynamicznie. Rośnie poczucie wspólnej tożsamości bydgoszczan, stopień identyfikacji z miastem. To cieszy, ale Bydgoszcz dla rozwoju regionu mogłaby przy mądrej polityce rządów zrobić wiele więcej.

Poglądy pierwszego garnituru polityków Prawa i Sprawiedliwości na kwestie metropolii są powszechnie znane, dlatego brak realizacji ustawy metropolitalnej przez obecny rząd nie może nadmiernie dziwić. Bardzo mnie jednak zastanawia fakt, że nasi lokalni politycy Prawa i Sprawiedliwości nie próbują bardziej stanowczo włączyć się w debatę na temat realizacji ustawy metropolitalnej. Dlaczego oczekiwałbym od nich bardziej aktywnej postawy w tym względzie?
Dlatego, że mają oni bezcenne doświadczenie w tym zakresie, patrząc od wielu lat jak kuleje region bez silnej lokomotywy.

Wygląda na to, że Prawo i Sprawiedliwość na prawie cały kraj próbuje skopiować model "rozwojowy" z Kujawsko-Pomorskiego, który nadaje się do wszystkiego, tylko nie do powielania. Przykładów absurdów wygenerowanych przez ten model bez lokomotywy cierpliwy czytelnik znajdzie wiele, także na tym blogu. Wydaje się, że bydgoscy politycy PIS, mając tak dużą wiedzę powinni starać się ją wykorzystać, by uchronić resztę kraju przed skutkami stosowania modelu "bez lokomotywy". Ja nie widzę takich starań.

Materiał dowodowy w tej sprawie jest ogromny. Władze regionu kujawsko-pomorskiego zrobiły wiele by nikt przy zdrowych zmysłach nie próbował  powielać tych błędów. Jakość tego regionu jest po prostu fatalna poczynając od braku silnej identyfikacji przez niekorzystne statystyki utraty cennego kapitału ludzkiego. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość będzie usiłowało analogiczny system wdrażać na szerszą skalę, to zamiast stymulowania rozwoju nastąpi równanie w dół. Przepływu kapitału ludzkiego do lepiej zorganizowanych ośrodków metropolitalnych nie da się powstrzymać, bo to jest proces globalny. Od czasu, gdy większość młodych ludzi potrafi posługiwać się językiem angielskim, podejmowanie studiów lub pracy za granicą nie stanowi już większego problemu.

Jeżeli sieci prężnych, atrakcyjnych ośrodków metropolitalnych nie stworzymy w naszym kraju, to wspomniany kapitał ludzki w większym stopniu wyssany zostanie za granicę. Nie chcę popadać w skrajność twierdząc, że 4 lata sprawowania władzy spowodować mogą jakieś diametralne zmiany w strukturach miast. Jak  wspomniałem wcześniej miasta stanowią bardzo stabilne struktury. Politykę rządu PiS można oceniać jedynie jako pewien impuls, który będzie spowalniał korzystne procesy rozwoju lub je stymulował. Na ten moment wygląd na to, że obecny rząd jest zainspirowany modelem, który był kulą u nogi Kujawsko-Pomorskiego. Szkoda. Teraz ten model ma spowalniać rozwój całego kraju?


Co takiego jest w miastach, że od tysiącleci kumulują się nich korzystne procesy gospodarcze? Dlaczego przewiduje się, że udział "megapolis" będzie w światowym PKB będzie ciągle wzrastał?

Myślę, że rozwój potrzebuje interakcji. Ludzie wchodząc ze sobą w interakcje motywują się wzajemnie. A w miastach mają do interakcji najwięcej okazji. Można powiedzieć, że ciągle kształtuje się miejski styl życia będący przeciwnością zamykania się w swoim domu otoczonym szczelnym, wysokim murem lub polami uprawnymi. "Miejskie życie" prowadzą z wyboru jednostki, które dobrze się czują w społeczności. Dobrze się czują w miejskim parku, na miejskich bulwarach nadrzecznych, na miejskich drogach dla rowerów. Cenią sobie czas, więc nie chcą decydować się na wyprowadzkę poza miasto, związaną często z dojazdami do pracy, a często ze staniem w korkach na drogach prowadzących do miasta.
Wybierają miasto, bo w gwarze miejskich kafejek czują się lepiej niż na łonie natury. Chcą mieć łatwy dostęp do kultury wyższej, bo bez niej życie nie ma smaku. Ludzie spędzając ze sobą czas wzajemnie się nakręcają, inspirują, wpadają na świetne pomysły. A najcenniejszą rzeczą oferowaną im przez miasta jest praca dająca możliwości rozwoju czy ogromny rynek dla sprzedaży innowacyjnych usług. Innowacyjne usługi trudno jest sprzedawać w mniejszych ośrodkach, gdzie liczba potencjalnych nabywców jest znikoma. To jeden z ważnych elementów nakręcających rozwój miast:

Duży rynek zbytu usług.


Możliwość interakcji z otoczeniem zapewniają sieci transportu towarów, transportu osób, transportu informacji.
Nie jest przypadkiem, że wokół lotnisk powstają najlepiej rozwijające się obszary, bo lotniska otwierają możliwość prowadzenia biznesu na skalę globalną. Oczywiście nie lotniska w sensie istniejących dróg startowych, a realna siatka połączeń. W tym kontekście bardzo cieszy zapowiedź utworzenia regularnego połączenia lotniczego Bydgoszczy z portem Fiumicino pod Rzymem. Małymi kroczkami otwieramy się na globalne otoczenie. Cieszą prace projektowe trasy S5 w naszym regionie, która docelowo połączy 4 znaczące ośrodki gospodarcze: Gdańsk, Bydgoszcz, Poznań i Wrocław. Ciągle maleje czas podróży pociągami pomiędzy tymi ośrodkami. Jadąc Intercity z Gdańska do Bydgoszczy można nie zdążyć obejrzeć filmu na laptopie. Warto pamiętać, że te cztery ośrodki wraz ze swoimi obszarami funkcjonalnymi mają około 4,3 miliona ludzi i kilka uniwersytetów.

grafika: www.metropolie.pl

Tej tworzącej się siatce "lokomotyw" nie potrzeba nazwania ich "metropoliami", ale niewątpliwie potrzeba dróg oraz dobrych sieci transportowych. Jednym z najbardziej kulejących zagadnień utrudniających dynamiczny rozwój obszarów metropolitalnych jest niskiej jakości oferta lokalnego transportu zbiorowego, który z trudem pokonuje kolejne granice gmin.
Ustawa metropolitalna miała przyczynić się do rozwiązania tego problemu. Ale być może trzeba będzie poczekać na takie rozwiązania do kolejnych wyborów.
W związku z wyraźną niechęcią obecnych władz do wspierania rozwoju dużych obszarów miejskich czy jak kto woli metropolitalnych, warto nieustannie podkreślać, że na poprawie skomunikowania wiejskich obszarów podmiejskich z rdzeniami obszarów metro korzystać będą także, a może nawet przede wszystkim owe obszary wiejskie.

Ustawa metropolitalna miała zatem paradoksalnie bardziej wspierać obszary wiejskie niż same rdzenie, które i tak sobie poradzą. Wiejskie obszary przez brak dobrego transportu odcięte od rdzeni metropolii oferujących pracę zmagają się naprawdę ze znacznie poważniejszymi problemami społecznymi niż obszary wiejskie dobrze skomunikowane z rdzeniami metropolii.

Wydaje mi się to tak oczywiste, że trudno mi nawet sobie wyobrazić, że można nie dostrzegać tej oczywistej prawidłowości. A jednak sporo ważnych ludzi w tym kraju używa takiej retoryki, jak gdyby ustawa metropolitalna miała służyć głównie miastom.
Być może część z tych osób ograniczyła się do przeczytania nazwy tej ustawy?


Zachęcam do przeczytania tekstu, w którym trochę szerzej pisałem o potencjalnych korzyściach dla wiejskiego otoczenia metropolii:
Zrównoważony Rozwój kraju wspierany przez regionalne obszary metropolitalne. 

 Myślę, że ciągle jest aktualny.

Planowałem napisać osobny tekst na temat aktualnego pomiaru natężenia ruchu na drogach  krajowych wokół Bydgoszczy, jednak nie wiem kiedy ponownie znajdę czas na pisanie na blogu, dlatego wspomnę jedynie o jednym z palących problemów jakie ponownie ujawnił Generalny Pomiar Ruch wykonywany w 2015 roku.


Mapka zamieszczona powyżej pokazuje ogromny problem z jakim zmagają się codziennie kierowcy usiłujący drogą DK25 dostać się do Bydgoszczy. Pomiędzy Stryszkiem a Brzozą w trakcie pomiarów zanotowano już ponad 23 tysiące pojazdów na dobę.

Korki  przed "nowoczesnym" węzłem.


W praktyce wygląda to tak, że wyjeżdżając w godzinach popołudniowego szczytu z Bydgoszczy w kierunku Inowrocławia nie można czasami nawet dojechać do węzła w Stryszku, bo już tam docierają korki spowodowane właśnie wąskim gardłem w postaci DK25.  Tuż za węzłem w Stryszku na drodze DK25 zbudowano sygnalizację świetlną, która dodatkowo ogranicza przepustowość tego węzła. Nie mogę teraz na szybko znaleźć zdjęcia pokazującego skalę tych korków, ale wielokrotnie miałem okazję w nich ugrzęznąć. Będę wdzięczny za nadesłanie fotki, która zilustrowałaby skalę tego problemu.

Jeżeli na DK 25 nie zostanie podniesiona przepustowość na odcinku Stryszek - Brzoza, to do planowanej drogi S10 kierowcy jadący z Bydgoszczy nie będą mieli swobodnego dostępu. Jeżeli buduje się rozwiązania komunikacyjne, które bezpośrednio po oddaniu do eksploatacji nie są efektywne, to trudno to nazwać inaczej niż inwestycyjnym absurdem.

Dlatego apeluję o możliwie szerokie nagłaśnianie tego problemu, bo wydajne sieci transportowe są koniecznym, choć nie jedynym, warunkiem rozwoju.

O tym problemie pisałem już jakiś czas temu:
DK25 Stryszek - Brzoza to 22680 pojazdów na dobę


Oddolne procesy są nie do zatrzymania.




Piotr Cyprys, prezes Stowarzyszenia Metropolia Bydgoska słusznie zauważa, że oddolnych procesów tworzenia obszarów metropolitalnych nie da się zatrzymać i słusznie zachęca samorządowe władze do kontynuowania rozpoczętych procesów integracji na płaszczyźnie gmin. Wielkie miasta są stabilne. Nie zmieni tego żadna ustawa lub jej brak. Będą dostarczały usług wyższego rzędu swojemu otoczeniu, będą ogniskami gospodarczego i intelektualnego rozwoju. Będą służyły wzrostowi zamożności obywateli. Nie da się zadekretować czegoś przeciwnego.

Marnotrawstwo.


Życie razem, w dużych społecznościach, choć czasami trudne, jest ekonomicznie o wiele bardziej efektywne. Brak wspierania rozwoju obszarów metro jest jak celowa rezygnacja z wrzucenia najwyższego biegu w samochodzie. Jest marnowaniem potencjału. A jesteśmy na tyle zapóźnionym w rozwoju krajem, że na marnowanie jakichkolwiek potencjałów nie powinniśmy sobie pozwalać.
Mi osobiście szkoda dobrej ustawy metropolitalnej, podpisanej przecież przez Prezydenta Dudę, która ma pójść do kosza. Jestem spokojny o rozwój Bydgoszczy, ale zawsze najbardziej drażniło mnie marnotrawstwo. Chyba takie uczucie towarzyszy mi obecnie, gdy słyszę o planach wrzucenia ustawy metropolitalnej do kosza.

środa, 16 marca 2016

Dofinanasowanie z RPO powinno równomiernie docierać do samorządów.




Marszałek tłumaczy się z nierównego podziału środków od dawna w podobny sposób. Tak tłumaczył się  w w marcu 2014 roku, czyli dwa lata temu:

 - Nie uważa pan, że bydgoska propozycja przydzielenia środków w ramach ZIT na podstawie liczby ludności jest de facto próbą ominięcia zaangażowania intelektu przy sięganiu po te fundusze? Łatwiej przecież otrzymać coś z ludnościowego klucza, niż przygotować świetne projekty - zagaił marszałka dziennikarz „Nowości”.

- Nie chcę tego tak komentować ale, niestety, coś w tym jest. Uważam, że nie wolno pozwolić, aby tak to funkcjonowało - przyparty do muru marszałek dzieli się swoimi przemyśleniami.


 http://express.bydgoski.pl/305393,Torun-liczy-inaczej.html

Takie tłumaczenia nikogo, kto miał wątpliwości oczywiście nie przekonają.

System RPO budowany był od wielu lat na poziomie kraju w taki sposób, żeby środki trafiały w równomierny sposób do poszczególnych obszarów kraju.

Podział kasy RPO  na województwa  według klucza ludnościowego.


Pula środków przyznanych regionowi w ramach RPO dzielona jest właśnie według ilości mieszkańców każdego z regionów. Być może marszałek województwa Kujawsko-Pomorskiego uważa to za "próbę ominięcia zaangażowania intelektu", ale tak właśnie pule RPO są od lat ustalane.

Gdyby zastosować logikę, jaką prezentuje marszałek Piotr Całbecki to dystrybucja środków w ramach RPO odbywałaby się tak, że wszyscy aplikowali by o dofinansowanie w Warszawie, a tam komisje analizowałyby czy dane projekty mają większy sens i czy warto je realizować. Angażowało by to niewątpliwie intelekt, jak chce marszałek Całbecki, ale jednocześnie dysproporcje alokacji RPO między regionami mogłyby być kolosalne, bo okazałoby się, że warszawscy "intelektualiści" są bardziej zaradni od całej reszty kraju.

Ale przyjęto mechanizm podziału RPO zupełnie inny. Do przykładowo Warmińsko-Mazurskiego trafia określona pula dofinansowania w ramach RPO, niezależnie od tego czy komuś w Warszawie te projekty wydają się lepsze od warszawskich, lubelskich czy dolnośląskich.

Ten mechanizm ma zapewniać, żeby, nawet z "ominięciem zaangażowania intelektualnego", co bardzo martwi pana marszałka Całbeckiego, odpowiednia pula pieniędzy trafiła jednak do każdego regionu. Wyda on go tak jak potrafi najlepiej, ale na pewno te środki zostaną wydane na terenie przewidzianego dla nich przeznaczenia.

Co stoi zatem na przeszkodzie, żeby tą samą istotę podziału środków, mającą zapewnić docieranie unijnej pomocy finansowej, zastosować także wewnątrz regionu Kujawsko-Pomorskiego, gdzie od wielu lat podnoszone są głosy o nieuczciwym podziale miliardów PLN dofinansowania w ramach RPO?

Przyjęcie takiego mechanizmu spowodowałoby, że faktycznie zrealizowane byłoby założenie polityki regionalnej funkcjonujące w skali kraju, że środki pomocowe w ramach RPO mają trafiać do samorządów równomiernie.

Są programy krajowe, po które mogą i powinni sięgać najmądrzejsi, najsprytniejsi czy najlepiej poinformowani. RPO powinno równomiernie docierać do samorządów, nie tylko wojewódzkich, ale także w ramach województw do poszczególnych powiatów.


www.mojregion.eu (BIS) za pieniądze podatników ?


Bardzo interesujące są zapowiedzi marszałka odnośnie zbudowania kolejnego portalu, który by miał pokazywać unijne dofinansowanie z podziałem na powiaty regionu Kujawsko-Pomorskiego, bo taki portal, w dodatku zbudowany za unijne pieniądze powstał dawno temu. Funkcjonował pod adresem www.mojregion.eu  ale nie działał poprawnie. Wprowadzał ludzi w błąd. Próbował jednak pokazywać dofinansowanie per capita w poszczególnych powiatach kuj-pomu. Radził sobie z tym świetnie w przypadku większości powiatów naszego regionu.

Widać to wyraźnie na screenach z 2014 roku, które sobie zabezpieczyłem:

źródło: screen z http://mapadotacji.mojregion.eu/ [rok 2014]

Jak widać, kwota dofinansowania na osobę w Powiecie Grudziądzkim była możliwa do wyliczenia i wynosiła wtedy 4721.46 PLN.

Zwróćcie uwagę, że portal ten świetnie sobie radził z podzieleniem kwoty dofinansowania przypadającej na Powiat Grudziądzki, przez liczbę mieszkańców tego powiatu. Nie jest to działanie nadmierne trudne. Polega na podzieleniu przez siebie dwóch liczb. Radzi z tym sobie dziecko w podstawówce.
Podobnie precyzyjnie pokazane było dofinansowanie per capita większości powiatów.

W Bydgoszczy takie dzielenie już się nie udało.


Mapa Dotacji marszałkowskiego portalu www.mojregion.eu nie radziła sobie jednak z podzieleniem kwoty dofinansowania przypadającej na Bydgoszcz przez liczbę mieszkańców tego miasta. 



Nie radził sobie tym bardziej z podzieleniem kwoty dofinansowania przypadającej na gminę Toruń przez liczbę mieszkańców Torunia.



Oczywiście wykonanie matematycznej operacji dzielenia dwóch liczb przez siebie nie było zbyt trudne dla informatyków projektujących stronę. Zbyt trudne było przyznanie, że do Torunia trafia nieproporcjonalnie duża ilość środków pomocowych.

Dla obecnych władz regionu jest to zbyt trudne do dzisiaj. Dlatego budowanie kolejnych portali mających udowadniać, że jest inaczej, nie ma moim zdaniem sensu. Wystarczy "naprawić" ten zbudowany kilka lat temu za unijne pieniądze.

Gdyby ktoś odważył się "naprawić" tą mapę dofinansowania w 2014 roku, to oczom mieszkańców po podzielenie kwot dofinansowania zamieszczonych na powyższych screenach przez liczbę mieszkańców, ukazałaby się taka oto rzeczywistość.

Dofinansowanie Bydgoszczy i Torunia na podstawie kwot z portalu mojregion.eu z 2014 roku


Ale nie wystarczyło odwagi.


W obecnej wersji ten portal dostępny jest pod następującym adresem http://mapadotacji.mojregion.eu/
Zrezygnowano już tam w ogóle z prezentowania wartości dofinansowania przeliczanej per capita, żeby nie wzbudzać niepokojów społecznych. Ale ludzie będą niespokojni, bo nie czują się uczciwie traktowani. W obecnej wersji portalu utrudniono jak się tylko dało proste dotarcie do informacji jakie było dofinansowanie per capita w powiatach.


Po co marszałek zamierza budować nowy portal skoro nie potrafi wyegzekwować prawidłowego działania portalu, który miał pokazywać to samo?

Drugie pytanie: czy budowa kolejnego portalu mojregionbis.eu to jest racjonalne gospodarowanie pieniędzmi podatników?


wtorek, 16 lutego 2016

Studum przypadku SKM Bydgoszcz [lepszy-transport-publiczny.org]

Witajcie. Dzisiaj chciałbym zachęcić Was do zapoznania się z analizą przypadku SKM Bydgoszcz wykonaną przez pana Artura Zawadzkiego, konsultanta do spraw transportu publicznego, autora szeregu analiz systemów transportowych. Pana Artura udało mi się zainteresować problematyką poprawy wykorzystania bydgoskiego węzła kolejowego w codziennym, aglomeracyjnym ruchu dojazdowym do pracy i szkoły do Bydgoszczy. Jego analizy zamieszczane są na stronie internetowej:

lepszy-transport-publiczny.org


Analiza bydgoskiej SKM-ki dostępna jest pod adresem: 
http://lepszy-transport-publiczny.org/przykladowe-analizy/skm-bydgoszcz/

Autor w swoim opracowaniu analizuje potencjał linii kolejowych pod kątem wykorzystania ich do usprawnienia transportu zbiorowego, szczególnie w zakresie pospiesznego transportu w osi Wschód - Zachód Bydgoszczy oraz w relacjach dowozowych z okolicznych gmin i powiatów.

Analiza Artura Zawadzkiego pozbawiona jest głównej wady, jaką obarczone są dotychczasowe opracowania eksperckie ograniczające się do analiz potencjalnego wykorzystania pociągów do ruchu wyłącznie wewnątrz miasta. Analiza jest bardzo celną w mojej ocenie próbą spojrzenia na bydgoski węzeł kolejowy jako na część zintegrowanego systemu transportu metropolitalnego.

Plan rozwoju sieci SKM (tą nazwę autor proponuje traktować jako Szybka Kolej Metropolitalna) Artur Zawadzki dzieli na 4 etapy rozwoju.

sieć SKM Bydgoszcz, grafika: http://lepszy-transport-publiczny.org/przykladowe-analizy/skm-bydgoszcz/


Serdecznie zapraszam do zapoznania się z  całym materiałem opublikowanym na stronie lepszy-transport-publiczny.org oraz do konstruktywnej dyskusji. Zachęcam także lokalne media do upowszechniania materiału źródłowego i zainteresowania problematyką lepszego wykorzystania kolei lokalną społeczność oraz władze Bydgoszczy i regionu.

Sprawa bydgoskiej SKM-ki jest przedmiotem gorących dyskusji w Bydgoszczy od wielu lat. W ostatnich dwóch latach dwukrotnie podjęta była inicjatywa części Radnych Miasta Bydgoszczy mająca na celu zamówienie profesjonalnego studium wykonalności dla bydgoskiej Szybkiej Kolei Miejskiej. Obie próby niestety nie zakończyły się sukcesem.

Równolegle toczy się obecnie proces tworzenia Metropolii Bydgoszcz. Na mocy nowej ustawy o powiatach metropolitalnych podpisanej kilka miesięcy temu przez prezydenta Andrzej Dudę , Bydgoszcz zaprosiła ponad 20 gmin otaczających rdzeń do współtworzenia Metropolii Bydgoszcz. Wiadomo, że jednym z najważniejszych zadań powiatów metropolitalnych ma być właśnie poprawa jakości transportu zbiorowego na terenach metropolii.

W związku z powyższym jeszcze bardziej zasadne wydaje się wykonanie profesjonalnego studium transportowego dla całego obszaru Metropolii Bydgoszcz, które stanie się podstawą do prac nad poprawą oferty transportu zbiorowego ze szczególnym wykorzystaniem kolei.


Bardzo dobrze by się stało, gdyby wreszcie studium transportowe wykonane zostało przez podmiot dostrzegający potencjał szybkiego transportu kolejowego. Sądzę, że opracowanie pana Artura Zawadzkiego nie pozostawia wątpliwości, że jest w tym zakresie sporo do zrobienia, a potencjał kolei wykorzystujemy obecnie w bardzo niewielkim zakresie. Mam nadzieję, że niniejsza publikacja zmotywuje do działania w sprawie SKM-ki wszystkie środowiska polityczne, samorządowe i społeczne w Bydgoszczy, aglomeracji i regionie. Czas jest sposobny. Dzięki unijnemu dofinansowaniu i ustawie o metropoliach możemy stworzyć naprawdę dobry system transportowy dla wszystkich gmin Metropolii Bydgoszcz. Gminy pozostające poza zasięgiem linii kolejowych także powinny zostać włączone do systemu transportu metropolitalnego poprzez rozszerzenie ofert "jedno biletowych" także na podmiejskich przewoźników autobusowych. Taki zintegrowany system sprawi, że docieranie do Bydgoszczy będzie szybsze, tańsze, a firmy będą w stanie pozyskiwać pracowników z większego obszaru niż obecnie. Jednocześnie wspomniane działania przełożą się na zmniejszenie korków w Bydgoszczy. Wygrają wszyscy.

P.S. Cały dokument Studium Szybkiej Kolei Miejskiej w Bydgoszczy z 2005 roku, które przywołuje w tekście autor możecie pobrać tutaj
Jest to ostatnie studium SKM-ki, które rzeczywiście pokazywało potencjał tego rozwiązania.


 

11 lat temu największą przeszkodą do wdrożenia SKM-ki był brak węzła przesiadkowego Bydgoszcz Wschód i ogromne koszty jego budowy, a także brak linii tramwajowej łączącej dworzec Bydgoszcz Główna z centrum miasta. Tak się składa, że te koszty już ponieśliśmy. Bydgoszcz Wschód oraz tramwaj na dworzec działają. 


Nowy Węzeł Wschodni umożliwia oczywiście obecnie sprawne przesiadki pomiędzy pociągami jadącymi z kierunku Fordonu linią kolejową nr 209,  a tramwajami poruszającymi się wybudowaną estakadą. Przesiadki są wygodne, infrastruktura węzła wyposażona jest w windy i wygodne dojścia na przystanki tramwajowe i autobusowe.

Linia tramwajowa do dworca Bydgoszcz Główna działa od kilku lat. W 2015 podniósł się dodatkowo komfort przesiadek z pociągów na tramwaje dzięki zbudowaniu nowego dworca i kompleksowemu remontowi peronów, tunelu, budowie wind i ruchomych schodów.

Bydgoszcz Główna, grudzień 2015

W tej sytuacji oczywistym krokiem wydają się dalsze działania do lepszego wykorzystania kolei w aglomeracyjnym ruchu dowozowym pasażerów do Bydgoszczy. Stąd zachęcamy do promowania tej idei wśród polityków, samorządowców, decydentów, do których jesteście w stanie dotrzeć.

czwartek, 11 lutego 2016

Pętla tramwajowa przy Rondzie Kujawskim jest ważna dla funkcjonalności sieci podczas awarii. Czy zniknie po przebudowie ronda?

Czy nieunikniona jest likwidacja pętli tramwajowej koło Zielonych Arkad?

Często blokowanie fragmentów sieci tramwajowej naszego miasta powinno dać nam do myślenia o bezpieczeństwie sieci. Każda pętla zwiększa jej funkcjonalność.

zdjęcie: Krystian Dobosz: 

Krystian Dobosz we wpisie na swoim blogu zamieścił bogaty materiał zdjęciowy okolic Ronda Kujawskiego wraz z opisem planowanej inwestycji Serdecznie zapraszam Was do odwiedzenia blog Krystian jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście:

[Rozbudowa sieci tramwajowej] Kujawska


Wpis Krystiana uświadomił mi rzecz, o której w sumie od dawna było wiadomo.

Zniknąć ma pętla tramwajowa w okolicy Ronda Kujawskiego. 


Pętla tramwajowa zlokalizowana w tej strefie miasta mogłaby w przyszłości pomóc w minimalizowaniu uciążliwości związanych z okresowym zablokowaniem torowiska. W zależności od miejsca kolizji ruch tramwajów mógłby być prowadzony na odcinku pomiędzy ową pętlą a Rondem Bernardyńskim i Rondem Jagiellonów lub na odcinku pomiędzy Rondem Kujawskim a węzłem przy ul. Szarych Szeregów.

Także w przypadku tradycyjnego zablokowania torowiska między Rondem Jagiellonów linie tramwajowe jadące na dworzec Bydgoszcz Główna i Wilczak mogłyby wjechać w kilka minut na Rondo Kujawskie i z wspomnianej pętli wystarczyłoby prowadzić zastępczą komunikację autobusowa przez Piękną do Placy Poznańskiego i Węzła Garbary.

Istnienie tej pętli ma ogromne znaczenie dla przyszłej funkcjonalności sieci tramwajowej miasta,

tym bardziej, że nie posiadamy dwukierunkowych tramwajów i długo nie będziemy ich posiadali. Trochę więcej pisałem o niskiej niezawodności naszej sieci tramwajowej kilka dni temu.

czytaj więcej:

Tramwaje to dobry, ale równocześnie bardzo ryzykowny projekt. Nie ma miejsca na półśrodki.

 

Mam pytanie: Czy istnieje jeszcze szansa na  ocalenie pętli tramwajowej przy Rondzie Kujawskim?


środa, 10 lutego 2016

Apel o udostępnienie pociągów BiT City mieszkańcom Bydgoszczy i Torunia.

Udostępnienie oferty kolei BiT City mieszkańcom Bydgoszczy i Torunia spowoduje skokowy wzrost ilości potencjalnych beneficjentów tego projektu, bez dokładania nawet jednego "pociągokilometra" przebiegu. Spowoduje też lepsze wykorzystanie środków zainwestowanych w rewitalizację linii kolejowej  oraz przystanków i stacji kolejowych na terenie Bydgoszczy i Torunia.



Kolejnym ważnym postulatem powtarzanym przez mieszkańców, społeczników i samorządy lokalne jest rewitalizacja o przywrócenie ruchu kolejowego na linii 356 Bydgoszcz - Szubin - Kcynia.
Czy linia kolejowa  356 do Szubina i Kcyni powstrzyma wyludnianie się obszarów słabo skomunikowanych obecnie z Bydgoszczą?

źródło: http://interaktiv.morgenpost.de/europakarte/#9/53.0701/18.9267/en
Na grafice zamieszczonej wyżej wyraźnie widać, że obszary gmin położonych wzdłuż linii kolejowej nr 18 lepiej opierają się tendencji do wyludniania. niż słabo skomunikowana gmina Kcynia. Mieszkańcy tych gmin są w stanie podejmować pracę w Bydgoszczy pozostając w swoim macierzystym miejscu zamieszkania.

Mieszkańcy Kcyni na dłuższą metę nie wytrzymują takiego trybu życia. Czas pochłaniany przez dojazdy autobusem jest zbyt długi, a koszty dojazdów samochodami prywatnymi zbyt wysokie. Przeprowadzają się w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. W efekcie traci na tym gmina. Traci bezpowrotnie mieszkańców i wpływy z ich rozliczeń PIT

Na tej ilustracji wyraźnie widać, że

dobry, metropolitalny transport służy idei zrównoważonego rozwoju lepiej niż jego brak. 


Pisałem o tym zjawisku szerzej tutaj:
Zrównoważony Rozwój kraju wspierany przez regionalne obszary metropolitalne.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Z Bydgoszczy ubyło w latach 2001-2011 według zamieszczonej grafiki 9878 osób.
Natomiast w okolicznych gminach przybyło:
  • Białe Błota 6386 osób;
  • Osielsko 4369 osób;
  • Nowa Wieś Wielka 1763 osób; 
  • Sicienko 1070 osób;
  • Solec Kujawski 1097 osób;
  • Dąbrowa Chełmińska 950 osób;
  • Koronowo 1065 osób. 
Razem  16700 osób przybyło mieszkańców w okolicznych gminach Metropolii Bydgoszcz.
Nie liczę przyrostów liczby mieszkańców Czarnowa czy Toporzyska pochodzących z Bydgoszczy, bo nie ma statystyki poszczególnych sołectw gminy Zławieś Wielka. Zostawmy ją więc w spokoju.



Gdyby prezentowane tutaj dane okazały się prawdą, to by oznaczało, że szeroko pojęta aglomeracja bydgoska ma siłę przyciągani nowych mieszkańców, a jej sumaryczny bilans to prawie 7 tysięcy mieszkańców na plusie. Z pewnością najmocniejszy rynek pracy w regionie z najniższym bezrobociem ma wpływ na dodatnie saldo migracji naszej aglomeracji.


Warto się też chwilę zastanowić jakie to zjawisko ma i będzie miało wpływ na stopień zakorkowania miejskich arterii drogowych, jeżeli nie powstanie dobry system transportu zbiorowego, umożliwiający rezygnację części mieszkańców gmin z korzystania z pojazdów indywidualnych w codziennych dojazdach.  Wniosek nasuwa  się jeden:

W najbliższych latach miasto będzie coraz bardziej zakorkowane, chodniki coraz bardziej zatłoczone i zniszczone przez parkujące pojazdy. Dewastacja miejskiej tkanki jest w takich warunkach nieunikniona. Z tego względu większość aglomeracji buduje już od dawna systemy szybkiej kolei miejskich czy dojazdowych i ogranicza możliwość parkowania w najbardziej prestiżowych strefach  Śródmieścia.

Tego drugiego elementu rewitalizacji nie da się skutecznie realizować bez pierwszego. Bez sprawnego systemu transportu zbiorowego nie zachęci się mieszkańców do rezygnacji z aut. Jesteśmy już zbyt wymagający, żeby korzystać ze słabego transportu ze starym taborem, jeżdżącego zbyt rzadko lub zbyt wolno.

Właśnie dlatego Bydgoszcz czeka zakorkowanie. Nie ma na razie żadnych przesłanek i żadnych działań władz miasta i regionu, które pozwalałyby mieć nadzieję na rychła poprawę oferty transportu zbiorowego.

Wato zwrócić także uwagę na fakt, że największe przyrosty liczby mieszkańców mają gminy, które nie mają dostępu do linii BiT City, jedynej rozwijanej do cywilizowanego standardu linii w regionie.
Dostęp do linii BiT City posiada jedynie relatywnie niewielki Solec Kujawski otoczony lasami. Z tego względu osadnictwo w tej gminie nie ma możliwości się dynamicznie rozwijać.
Osadnictwo podmiejskie Bydgoszczy rozwija się we wszystkich kierunkach, tylko nie w tym zakładanym przez polityków forsujących BiT City.

Podobnie ma się rzecz z osadnictwem podmiejskim Torunia, które rozwija się głównie  w kierunku południowym i wschodnim:

  • Obrowo 4262 osób na plusie;
  • Lubicz 4014 osób na plusie;
  • Zławieś Wielka to już tylko 2427 osób na plusie mimo wymarzonego teoretycznie położenia pomiędzy dwoma stolicami regionu. Niestety tereny te w dużej części są potencjalnie zalewowe, co ogranicza liczbę powstających domów. Inwestują tam osoby z większą skłonnością do ryzyka lub osoby nieświadome zagrożenia. Sporo jest jednak świadomych, co pokazują migracje do innych gmin otaczających Bydgoszcz i Toruń.
  • Łysomice to już tylko 1237 osób na plusie;
  • Aleksandrów Kujawski +1194;
  • Wielka Nieszawka + 1135.
Te liczby pokazują, że decyzje mieszkańców emigrujących z Torunia na tereny podmiejskie również w małym stopniu pokrywają się z życzeniami władz fundujących ludziom jedynie kolej BiT City za ogromne pieniądze podatników. Cała reszta terenów podmiejskich Bydgoszczy i Torunia pozbawiona jest oferty o podobnym standardzie. To jest przykre i będzie miało swoje konsekwencje w postaci narastających korków.

Od wielu lat, a na łamach tego bloga od kilkunastu miesięcy apeluję o podjęcie działań mających na celu zbudowanie kompletnego systemu transportu zbiorowego dobrej jakości dla mieszkańców całego pierścienia podmiejskich gmin. Niestety władze tego regionu mają inne wizje na wydanie naszych wspólnych pieniędzy.



Z ciekawością czekamy na opublikowanie danych o ilości podróżnych na linii BiT City i średnich zapełnieniach w tych pociągach. Nikt się specjalnie nie spieszy z ogłaszaniem sukcesu marszałkowskiej linii. Może po prostu znowu się nie udało? Nie było by w tym nic dziwnego, bo oferta BiT City skierowana jest w praktyce do bardzo niewielkiej części mieszkańców regionu.


Realizacja utopijnych politycznych wizji oznacza często w praktyce marnotrawienie ogromnych publicznych pieniędzy.

Kto za to płaci? Podatnik - czyli ja i Ty.

Niewygodne fakty:

 

  • Na dotowanie  mało efektywnego  transportu zbiorowego w regionie wydajemy już ponad 100 milionów PLN rocznie z naszych podatków.

  • Z regularnych dojazdów koleją korzysta w naszym regionie zaledwie około 2% populacji mieszkańców Kujawsko-Pomorskiego. Kilka Elfów ładnie wygląda, ale pożytku z nich niewiele. Beneficjentami projektu kolei metropolitalnej BiT City jest zaledwie kilka tysięcy mieszkańców regionu, głównie Torunia, a także w mniejszym stopniu Bydgoszczy i Solca Kujawskiego.  

  • Kujawsko -Pomorskie ma ~ 2,09 miliona mieszkańców. Około 2,08 miliona mieszkańców Kuj-Pomu nie korzysta z kolei BiT City. W tej grupie są także mieszkańcy Bydgoszczy i Torunia, którzy posiadają miejskie bilety okresowe, ale nie uprawniają ich one do korzystania z pociągów BiT City.


    Udostępnienie oferty BiT City mieszkańcom Bydgoszczy i Torunia spowoduje skokowy wzrost ilości potencjalnych beneficjentów tego projektu, bez dokładania nawet jednego "pociągokilometra" przebiegu, a więc bez wzrostu kosztów stałych projektu. 

    Jeżeli zgadzasz się z tym postulatem, to proszę o zalajkowanie i udostępnienie tego apelu. Obecny kształt naszego systemu transportowego jest całkowicie irracjonalny. Dlatego tak dużo kosztuje jego dotowanie.



wtorek, 9 lutego 2016

Absurd roku,a może dekady. Powstanie jednej metropolii w kraju całkowicie przeczyłoby idei zrównoważonego rozwoju głoszonej przez PIS.

Czy Metopolia Śląska będzie narzędziem równoważenia rozwoju jeżeli nie powstaną pozostałe metropolie w kraju? To absurd.

Powstanie tylko jednej metropolii w kraju pogłębi brak równowagi rozwojowej w kraju.

Jak wygląda obecnie wskaźnik PKB w przeliczeniu na mieszkańca Katowic, rdzeniowego miasta Metropolii Śląsk w porównaniu do PKB Bydgoszczy, Łodzi, Szczecina. Olsztyna?

  • Katowice - 5326 pln/osobę;
  • Łódź - 4794 pln/osobę;
  • Szczecin - 4587 pln/osobę;
  • Bydgoszcz - 4259 pln/osobę.


Czy powstanie Metropolii Śląsk będzie równoważyło rozwój kraju?

Powstanie metropolii ma być niewątpliwie impulsem rozwojowym. Nikt nie przeczy tym założeniom.

W związku z powyższym faktem trzeba stwierdzić jednoznacznie, że utworzenie tylko jednej w kraju metropolii na Górnym Śląsku wokół Katowic jako miasta rdzeniowego będzie  zupełnie przeczyło idei zrównoważonego rozwoju, którą niesie na sztandarach rządzące Prawo i Sprawiedliwość.


Powstanie obszarów metropolitalnych wokół Łodzi, Szczecina, czy Bydgoszczy miałoby szansę przyczynić się do zmniejszenia skali obecnych procesów drenowania tych regionów z młodych, uzdolnionych ludzi. Dzisiaj oni masowo wyjeżdżają do bogatszych regionów, a co gorsza często do innych krajów. Dzięki sieci kilkunastu metropolii rozwój kraju byłby zdecydowanie bardziej równomierny, bo szanse na dobrą pracę byłyby dostępne po prostu bliżej miejsca zamieszkania. Jeżeli ktoś ma szansę dojechać do pracy w 45 minut, to najczęściej nie decyduje się na zmianę miejsca zamieszkania. Płaci podatki w swojej gminie i dojeżdża z powodzeniem do rdzenia. W efekcie przyczynia się bardziej do zrównoważenia rozwoju kraju niż w sytuacji, w której nie znajduje szans na podjęcie pracy (z dojazdem w rozsądnym czasie) i w końcu wyjeżdża za granicę.

Pisałem o tym szerzej kilka dni temu:

Zrównoważony Rozwój kraju wspierany przez regionalne obszary metropolitalne.



Pomysł z jedną metropolią w Polsce przeczy Zrównoważonemu Rozwojowi  Kraju.


Trudno sobie w ogóle wyobrazić jak partia głosząca ideały zrównoważonego rozwoju kraju może w ogóle pomyśleć na poważnie o utworzeniu jednej metropolii na południu kraju i to w regionie relatywnie bardzo dobrze rozwiniętym i bogatym.

To jest absurd w czystej postaci.

Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne dzięki głosom mieszkańców wsi, ale również dzięki mieszkańcom miast, które czekają obecnie na wdrożenie ustawy metropolitalnej.

W gronie miast czekających na wdrożenie ustawy metropolitalnej są miasta, których potencjał  ewidentnie musi zostać wzmocniony, żeby zmniejszyć tempo utraty kapitału ludzkiego przez te regiony.
Jeżeli rządzące ugrupowanie będzie działało ewidentnie wbrew interesom rozwojowym tych regionów, to nie powinno się dziwić, gdy poparcie ich partii zacznie lawinowo spadać na tych obszarach.

Metropolia Bydgoszcz jest potrzebna Bydgoszczy, ale w jeszcze większym stopniu jest potrzebna regionowi, który zmaga się ciągle z wysokim bezrobociem. Metropolitalny, szybki transport ma stać się narzędziem udostępniania korzyści cywilizacyjnych na rozległy obszar o średnicy nawet 100 kilometrów.




Uwaga. Wstrzymanie prac nad metropoliami spowolni rozwój zarówno miast jak i wsi.


Metropolia czy aglomeracja to pojęcia abstrakcyjne, które można interpretować na setki sposobów, co robią z zapałem politycy. Ale dobry, szybki, nowoczesny transport w obszarach największych aglomeracji to już nie jest pojęcie abstrakcyjne. Bez tego narzędzia największe miasta będą się rozwijać wolniej niż by mogły, a otaczające te miasta gminy jeszcze wolniej. Wiele gmin pozostanie zupełnie poza zasięgiem oddziaływania dobrze zorganizowanych, nowoczesnych rdzeni metropolii. Pracodawcy będą zmagać się z brakiem pracowników, a ludzie z dalej położonych gmin , którzy mogliby zostać ich pracownikami będą zmagać się z bezrobociem. Samorządy będą zmagać się z niepotrzebnymi wydatkami na pomoc socjalną dla tych bezrobotnych. Czy tego chcemy?

Ja uważam, że obszary metro przysłużą się zarówno miastom jak i ich otoczeniu.



Wstrzymanie prac nad powołaniem kilkunastu obszarów metropolitalnych w Polsce przyczyni się do dalszego odpływu ludzi z biedniejszych regionów do tych najlepiej zorganizowanych już obecnie.


Taki będzie realny skutek braku metropolii. Czy zdają sobie z tego sprawę rządzący obecnie krajem ludzie? Jestem bardzo ciekaw jak zachowają się w tej sprawie posłowie, zwłaszcza PiS związani z Bydgoszczą. Czy potrafią skutecznie zabiegać o rozwój naszego regionu? Czy będą skuteczni? Pomysł z jedną metropolią na Śląsku jest tak absurdalny, i tak ewidentnie sprzeczny z ideą zrównoważonego rozwoju, że argumentów merytorycznych z pewnością im nie zabraknie. Czy wystarczy odwagi wyrażania swoich poglądów?

Czy Prawo i Sprawiedliwość będzie działać w sposób racjonalny w procesie realizacji ustawy o metropoliach? Przekonamy się niebawem. Jeżeli będzie działań nieracjonalnie, to szybko wyleczy z sympatii do PiS tych mieszkańców miast, którzy zmęczeni Platformą Obywatelską zagłosowali na Prawo i Sprawiedliwość. W takim przypadku PiS nie ma co nastawiać się na drugą kadencję rządów w kraju.

czwartek, 4 lutego 2016

Metropolia Bydgoszcz - narzędzie do rozwiązania palących problemów.

Interesuje Was temat tworzącej się metropolii?  Kilka kapitalnych wypowiedzi padło w tej sprawie w środę z ust przedstawicieli samorządów największych miast regionu.

Chciałbym Was dzisiaj serdecznie zachęcić Was do obejrzenia w internecie ostatniego odcinka programu Samorządni

Tutaj znajduje się link do niego.

Telewizja Bydgoska - Samorządni 3.02.2016

Na gorąco:
Jarosław Chmielewski przewodniczący rady miasta we Włocławku. Kapitalna wypowiedź. Zauważa on, że Toruń zagarnia nadmierną część środków finansowych przeznaczonych dla regionu, Włocławek widziałby metropolię z Bydgoszczą i Inowrocławiem jako narzędzie zrównoważenia rozwoju, który w ostatnich latach był zachwiany.

Jan Surdyka - wójt gminy Zławieś Wielka. Podkreśla dominujące związki z gminy z Toruniem, jednak zauważa, że 30% populacji gminy powiązana jest z Bydgoszczą.

Moim zdaniem, jeżeli tym 30% nie będzie ułatwiać się budowania relacji z Bydgoszczą, choćby przez dobry transport metropolitalny, to nie będę zaskoczony, gdy zachodnie sołectwa gminy Zławieś Wielka pewnego pięknego dnia złożą wniosek o przyłączenie do gminy Dąbrowa Chełmińska i powiatu Bydgoskiego. Ale być może ten proces i mieszkańcy Czarnowa czy Toporzyska będą dojrzewać jeszcze kilka lat, zanim o tym przeczytamy w gazetach.


Maciej Glamowski - przewodniczący klubu radnych PO z Grudziądza.
Sceptycznie o metropolii T_G_W - czy jest sens tworzyć twór, który będzie sztucznym tworem?

Metropolia Toruńsko-Grudziądzko-Włocławska to gest desperacji - poseł PIS z Torunia Krzysztof Ardanowski. Teraz desperacja, a pomyśleć, że wystarczyło przez te kilkanaście lat rządzić troszcząc się równomiernie potrzeby poszczególnych gmin....Nie byłoby dzisiaj tak silnych dążeń do powstania Metropolii Bydgoszcz. Być może żylibyśmy w spokojnym, dobrze rozwijającym się regionie, mając poczucie, że zrobiono wszystko co możliwe, żeby rozwijał się równomiernie i miał równomierny dostęp do środków na rozwój. Co zrobiono? Przypominam tutaj: [Kujawsko-Pomorskie zaczęło pękać 7,5 roku temu. Giziński > Hartwich > Ostrowski.] . Będę o tym przypominał do skutku, bo bez pamięci o tych wydarzeniach nie da się zrozumieć tego co się naprawdę dzieje w samorządzie Kujawsko-Pomorskiego. Gorzka prawda tuszowana jest szerokimi uśmiechami i zapewnieniami o chęci współpracy.

Tomasz Rega - radny PIS z Bydgoszczy: nie dzieje się nic niepokojącego co miałoby zakłócić powstanie Metropolii Bydgoszcz. Parlamentarzyści PIS z Bydgoszczy są w kontakcie ze sferami rządowymi. Spokojnie, robimy swoje.

Łukasz Krupa. - nie będzie dwóch metropolii w kuj-pomie, gdyż Toruń nie spełnia kryterium miasta wiodącego, które musi mieć według ustawy 300 tysięcy mieszkańców. Druga metropolia w kuj-pomie to twór medialny.

Paweł Gulewski  (Radny PO, Toruń)  powiedział, że w Toruniu narracja o metropolii nie jest dominująca, ludzie nie żyją tym tematem, jest on traktowany po prostu jako jedno z narzędzi rozwojowych.

Chciałbym zwrócić na tą wypowiedź Waszą uwagę, bo jest ona potwierdzeniem, że Toruń kontroluje mnóstwo innych narzędzi rozwojowych na poziomie regionalnym, szczególnie potężny strumień kilku miliardów złotych dystrybuowanych w ramach RPO kuj-pomu, ale także przez inne programy, fundusze, rozbudowaną przez lata sieć instytucji, personalnych powiązań. Toruń nie potrzebuje metropolii w takim stopniu jak gminy, które nie posiadają tylko narzędzi stymulujących rozwój. Syty nie zrozumie głodnego. Warto przypomnieć, że toruńscy politycy zapewnili sobie pełną kontrolę Zarządu Województwa. Odbyło się to w atmosferze skandalu. Ale przez kolejne prawie 3 lata, do kolejnych wyborów samorządowych w tym układzie nic się nie zmieni.



Z tego programu wynika jeszcze jeden sygnał. Nawet jeżeli ustawa o metropoliach zostanie zmieniona i umożliwi utworzenie drugiej metropolii w kuj-pomie przez Toruń z Włocławkiem i Grudziądzem, to oba te miasta będą oczekiwały poważnego potraktowania przez Toruń.

Nie mają zamiaru występować w tym związku jako zaplecze ludnościowe dla toruńskich wizji. Grudziądz i Toruń mają zamiar wzmacniać swoją pozycję jako subregionalnych ośrodków rozwojowych i oczekiwać będą poważnych środków na realizację tej strategii.

Osobiście mam wątpliwości, czy taki związek metropolitalny stanowiłby dla Włocławka i Grudziądza wystarczająco dużą wartość dodaną, która zrekompensuje składki metropolitalne tych miast w wysokości kilku milionów złotych rocznie.

Dlaczego tak sceptycznie się do tego odnoszę? Główny nacisk ustawa metropolitalna kładzie na poprawę transportu wewnątrz obszarów metro. A tak się składa, że marszałek Całbecki od wielu lat prowadził bardzo aktywną politykę transportową na tamtych obszarach i transport zbiorowy między tymi miastami już obecnie ma relatywnie dobrą jakość. Co więcej, ten transport nie stanowi żadnego kosztu dla Grudziądza i Włocławka. Finansowany jest obecnie z pieniędzy wojewódzkich.

Dzięki staraniom marszałka zrewitalizowana została linia kolejowa pomiędzy Grudziądzem a Toruniem, poprawie uległa siatka połączeń oraz czasy przejazdu.

Włocławek od wielu lat spięty jest z Toruniem promocyjną taryfą WiT City, która umożliwia sprawne przemieszczanie się miedzy tymi miasta koleją i transportem miejskim na jednym bilecie.

Czy w takiej sytuacji rzeczywiście Włocławek i Grudziądz będą gotowe łożyć na poprawę czegoś co mają za pieniądze regionalne już teraz?


 Wątpię. Nie jest to w każdym razie logiczne, a już z pewnością nie jest oczywiste.

Transport zbiorowy w otoczeniu Bydgoszczy jest niskiej jakości i wymaga diametralnej poprawy.


Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w otoczeniu Bydgoszczy, bo tutaj transport zapewniany przez władze regionu wymaga zdecydowanej poprawy.








Nakło nie ma spiętej z Bydgoszczą komunikacji na jednym bilecie. Dojechać można do niej pociągiem lub autobusem podmiejskim, ale Bydgoszcz jest rozległa. Większość ludzi musi się przesiadać na transport miejski Bydgoszczy i kupować drugie bilety.

Podobnie rzecz ma się pomiędzy Inowrocławiem a Bydgoszczą. Nie ma tu taryf na wzór WIT City. Mieszkańcy gmin Nowa Wieś Wielka czy Złotniki Kujawskie są w takiej samej sytuacji.

Łabiszyn ma do dyspozycji tylko autobusy podmiejskie. One również mogą zostać zintegrowane na jednym bilecie. Można podjąć starania, żeby udrożnić zakorkowany obecnie przejazd przez Brzozę.
Stryszek - Brzoza to jest odcinek na którym od dawna dobowy ruch przekracza 20 tysięcy pojazdów na dobę, a prognozy  mówią o 30 tysiącach w perspektywie dekady. A nic się nie dzieje, żeby pozyskać krajowe finansowanie na tą inwestycję czy środki unijne. Mieszkańcy widzą, że do tej pory zrobiono niewiele by ułatwić ludziom życie. Metropolia Bydgoszcz będzie dla mieszkańców tych gmin nowym środowiskiem umożliwiającym skuteczniejszy lobbing o potrzebne mieszkańcom inwestycje.

Szubin i Kcynia od lat zabiegają o rewitalizację linii kolejowej, ale od lat odbijają się o niechęć marszałka z Torunia. Na tym obszarze także istnieje odczuwalna potrzeba poprawy jakości oferty transportu zbiorowego.

Wielu mieszkańców gminy Koronowo mogłoby w nawet o połowę krótszym czasie i wygodnie docierać do Bydgoszczy pociągiem, gdyby zbudowano łącznik linii kolejowej z Koronowa do Maksymilianowa. Ten brakujący fragment linii kolejowej to jeden z największych absurdów naszego systemu transportowego. Potrzeba tylko kilku kilometrów, żeby stworzyć dla mieszkańców tej gminy naprawdę szybki i pewny transport, niezależny od korków. Tutaj także istnieje spora potrzeba poprawy jakości systemu transportu zbiorowego. Poprawiło by to także czas dojazdu z Tucholi.


Gminy ulokowane na północ od Bydgoszczy, tereny wokół Pruszcza, Serocka, Wudzyna mają niezłą siatkę połączeń autobusowych i kolejowych do Bydgoszczy, ale tam gdzie kończy się zasięg podmiejskich, autobusowych  linii bydgoskich, żadna z tych gmin nie ma oferty na jednym bilecie, umożliwiającej podróż pociągiem do dworca Bydgoszcz Główna i dalej tramwajem czy autobusem.

Podobnie mieszkańcy gminy Dąbrowa Chełmińska. Jakiś transport zbiorowy mają, ale nie jest on dobrze zintegrowany z transportem bydgoskim. Znowu kłaniają się osobne bilety, słaba siatka połączeń kolejowych, brak parkingów P&R przy stacjach kolejowych itd.
Nieliczni wybierają zatem transport zbiorowy. Większość wybiera auta prywatne, ale to słono kosztuje, bo paliwo, parkingi, części zamienne, opony itd...
Znowu - więcej do zrobienia niż zrobiono. Rewitalizacja linii 209 niby zrobiona, ale skopana modelowo.
Tory proste, ale oferta pozostała mało atrakcyjna i niefunkcjonalna.

Pisałem o tym szerzej tutaj:Transport niezrównoważony

Podsumowując, Metropolia Bydgoszcz wynika zatem z wielu niezrealizowanych potrzeb transportowych i stanowi narzędzie do rozwiązania nawarstwionych od lat problemów, którymi nikt nie chce się zająć.


Wielki nieobecny - Inowrocław. 


Nie został zaproszony do Metropolii Bydgoszcz, nie jest także brany pod uwagę w "medialnym" projekcie metropolii Toruń - Włocławek - Grudziądz, mimo że znajduje się bliżej Torunia niż Grudziądz i Włocławek.

Ciekawe, jakie wnioski z tego wysnują władze i elity polityczne Inowrocławia? Dawna stolica Kujaw Zachodnich od lat "stoi w rozkroku" i nie potrafi lub nie chce konsekwentnie budować relacji z Bydgoszczą, co byłoby naturalną kontynuacją wielowiekowych, kujawskich więzi. Jak widać w istotnych momentach historii taka postawa powoduje, że Inowrocław pozostać może na uboczu. Niezmiernie żałuję, że taka jest obecnie sytuacja i mam nadzieję, że ulegnie ona zmianie. Bo....

Inowrocław jest mi po prostu bliski [czytaj więcej tutaj].